
Dwa tygodnie w Atenach – wystarczająco długo, żeby zrobić milion zdjęć i przekonać się, że na jakiekolwiek pytanie w stylu „zgadnij, co tu widać?” jest tylko jedna poprawna odpowiedź: Akropol. Gdziekolwiek się obrócisz, tam jest. Stoisz na targu? Akropol. Spacerujesz nad morzem? Akropol. Jesteś w knajpie, pijesz kawę? Oczywiście – Akropol! Może to ichnia forma opieki nad turystami – zawsze masz punkt odniesienia, więc się nie zgubisz.
Targowisko ateńskie – fotograficzna uczta
Kolory, zapachy, kontrasty – to jest miejsce, gdzie obiektyw pracuje na najwyższych obrotach. Granaty, pomarańcze, oliwki, ryby, ośmiornice oraz ruszające się (jeszcze) krewetki. A najdziwniejsze, że sprzedawcy nie mieli za złe dokumentowania ich stoisk.
Zabytki, uliczki i te dwa radiowozy
Zimą Ateny są pełne życia tylko turystów jakby mniej. Można spokojnie przejść się wąskimi uliczkami Plaki i Anafiotiki, zajrzeć do którejś z uroczych kawiarni i… zgadnij co? TAK! Widzisz Akropol! Miasto tętni historią, ale jednocześnie czuć luz i chaos, które Grecy opanowali do perfekcji.
A bezpieczeństwo? Cóż, w ciągu dwóch tygodni widziałam dokładnie DWA radiowozy. Jeden stał przy Muzeum Akropolu – chyba dla ozdoby, bo nie widać było w nim nikogo. Drugi pojawił się pod koniec naszej wyprawy, gdy policjant przywiózł dziewczynę (też policjantkę, żeby nie było), by mogła spokojnie oglądać zachód słońca nad… (no wiadomo czym). Tak więc, jeśli ktoś martwi się o swoją osobistą ochronę, to cóż – może sobie wydrukować zdjęcie radiowozu na pocieszenie.
Metro – idealne do podróżowania po Atenach
Ateny to miasto dla ludzi odważnych, przynajmniej jeśli chodzi o poruszanie się po nim. Samochody zdają się mieć własny kodeks drogowy, piesi przechodzą, gdzie chcą, a rowerzystów prawie nie ma (bo kto by ryzykował?). Na szczęście jest metro – ciche, czyste, szybkie i przewidywalne. Jedyna przewidywalna rzecz w tym mieście. Idealne, by szybko się przemieszczać, ale też – oczywiście – by robić zdjęcia 🙂
Dzisiaj pierwsza część zdjęć z pobytu
Co udało się uchwycić? Akropol z każdej strony – bo jak mogło być inaczej? Kontrast kolorów na targowisku, magię ateńskich uliczek, chaos w mieście, które jakoś jednak działa.
Podsumowując – jeśli planujesz wyjazd do Aten z aparatem, przygotuj się na to, że będziesz wracać z kartą pamięci pełną Akropolu, koloru i lekkiej dezorientacji. Ale czy właśnie nie o to chodzi w dobrej fotografii?