
Wrzuciłeś fotkę na Facebooka? Brawo, właśnie oddałeś swoje dzieło w ręce wielkiego brata social mediów! Teoretycznie prawa autorskie są twoje – o czym FB łaskawie przypomina w swoim Regulaminie – ale w praktyce? Dajesz im licencję na wszystko: kopiowanie, modyfikowanie, wrzucanie w reklamy karmy dla psów albo promocję jakichś podejrzanych suplementów. Niewyłączna, zbywalna, globalna i – oczywiście – darmowa. Jednym słowem Twoja fotka z wakacji może jutro sprzedawać wycieczki do Pcimia Dolnego, a ty dowiesz się o tym, jak ciocia Halinka kliknie „Kup teraz”.
Usuniesz zdjęcie? Jasne, licencja wygasa… mniej więcej. Bo jeśli ktoś zdążył je udostępnić albo zapisać na pulpicie, to hulaj dusza – Facebook umywa ręce. Aha, i jeszcze te ich „kopie zapasowe”, które trzymają przez „rozsądny czas”. Czyli co, miesiąc? Rok? Do końca świata i jeden dzień dłużej? Tego nie wie nikt, ale na pewno nie ty. Twoje zdjęcie niby znika, ale nie do końca … jest niczym duch Wąchocka.
A inni użytkownicy? Teoretycznie nie mogą kraść twoich fotek poza platformą – jeśli to zrobią, łamią prawo. Ale spróbuj złapać Janusza, który wrzucił twoje selfie na swój profil „Śmieszne koty i nie tylko”, albo Grażynkę, która sprzedaje twoje zdjęcie zachodu słońca na Etsy jako „autorską grafikę”. Facebook ma narzędzie do zgłaszania naruszeń, ale równie dobrze możesz pisać listy do Świętego Mikołaja – efekt podobny. Wiem, pisałam 😀
Podsumowując: wrzucasz zdjęcie na FB? Ono wciąż jest „twoje”, ale w granicach platformy to bardziej maskotka Meta niż twój skarb. Masz prawa autorskie, ale kontrolę? Zapomnij. Na Facebooku jesteś jak malarz, który oddaje obraz do galerii, a potem patrzy, jak kustosz robi z niego podkładkę pod kawę. Wolność? Jasne, ale tylko w regulaminie.
Foto wyróżniające – cyjanotypia 🙂
do poczytania Regulamin Meta