
czyli jak skazać się na bezsenność i przemoczyć buty.
Zacznijmy od tego, że jeśli myślisz, że złapiesz piękną, tajemniczą mgłę w południe, to gratuluję optymizmu. Mgła nie czeka na leniwych. Ona pojawia się, gdy normalni ludzie śpią – czyli o nieludzkiej porze, gdzieś między „za wcześnie” a „dlaczego ja to sobie robię?”.
Pobudka, księżniczko!
Jeśli chcesz sfotografować mgłę, musisz nastawić budzik na godzinę, która nie powinna istnieć. Czwarta rano? O, to już luksus. Najlepiej wyjść jeszcze przed świtem, bo przecież nie ma nic lepszego niż błądzenie po ciemku z aparatem, próbując nie skręcić kostki na pierwszym lepszym kamieniu. To idealna okazja, by przemyśleć swoje życiowe decyzje. Oczywiście, wychodzisz, a mąż i dziecko jeszcze śpią. Patrzysz na nich i przez chwilę zastanawiasz się, kto tu jest mądrzejszy.
Ubiór: glamour po błotnym survivalu
Zapomnij o ładnych butach i stylowym płaszczu. Mgła oznacza wilgoć, a wilgoć oznacza, że w połowie drogi twoje skarpetki będą przypominać mokre ścierki. Warstwowy ubiór to podstawa – rano zamarzasz, a godzinę później pocisz się jak w saunie, bo mgła zaczęła znikać, ale ty już jesteś daleko w lesie, więc nie ma odwrotu. A jeszcze rosa – cudowna, malownicza… i gwarantuje, że będziesz mokra po uda. Jeśli nie masz wodoodpornych spodni, czujesz się jakbyś właśnie została wyciągnięta z jeziora.
Sprzęt: koniecznie statyw i coś wodoodpornego (i idiotoodpornego)
Mgła to woda, a woda to wróg twojego aparatu. Jeśli więc nie chcesz wydawać fortuny na nowy sprzęt, zadbaj o osłony, ściereczki i jakieś magiczne rytuały przeciw wilgoci. Statyw? Obowiązkowo. Ręce trzęsą się z zimna, a zdjęcia robione „z ręki” wyglądają jak dzieło abstrakcjonisty.
Gdzie szukać mgły?
Zdarza się, że pojawia się w mieście, ale rzadko – muszą się zgrać wszystkie możliwe warunki atmosferyczne i chyba jakaś magia pogodowa. Najlepiej sprawdzają się lasy, jeziora i doliny – wszędzie tam, gdzie natura wciąż jeszcze nie skapitulowała przed betonem. Oczywiście, możesz sprawdzić prognozy pogody, ale nie łudź się, że będą zgodne z rzeczywistością. Mgła pojawia się wtedy, kiedy chce – trochę jak kot. Albo jak zła decyzja podjęta pod wpływem wina.
Czy warto?
Gdy stoisz z przemoczonymi butami, zziębnięta i zmęczona, a mgła zaczyna znikać dokładnie w momencie, gdy wyciągasz aparat – myślisz, że to był fatalny pomysł. Ale potem… potem widzisz to jedno zdjęcie. Magiczne, baśniowe, nie z tego świata. I nagle wiesz, że tak, warto było. Do następnego razu. Czyli za jakieś trzy miesiące, gdy zapomnisz, jak bardzo tego nienawidziłaś.
Ale jeśli już wszystko Ci się uda i wrócisz do domu z bajkowymi zdjęciami, to w nagrodę usłyszysz od męża: „To Ty? A ta wariatka poszła mgłę fotografować!” (Tak, przeżył).
tutaj trochę zdjęć otagowanych tagiem „mgła” https://www.katula.pl/tag/mgla/