
Czy naprawdę potrzebujemy zasad?
Czy zastanawialiście się kiedyś, czym jest dobra kompozycja? Pewnie tak. I pewnie usłyszeliście milion razy o trójpodziale, złotej spirali, liniach prowadzących i tej magicznej zasadzie, że „nie wolno kadrować centralnie, bo to wygląda źle”. No i oczywiście o tym, że bez przestrzeni dla obiektu w ruchu zdjęcie jest „martwe”.
Brzmi jak święte prawdy objawione, Czyż nie?
A teraz najlepsza część: to wszystko nie ma żadnego znaczenia, jeśli na zdjęcie źle się patrzy. Bo jeśli coś wygląda chaotycznie, nic do siebie nie pasuje, a wzrok ucieka wszędzie, tylko nie tam, gdzie powinien – to żaden złoty podział tego nie uratuje.
Co naprawdę robi różnicę?
Najważniejsze jest jedno: czystość kadru. Pokazujemy to, co chcemy pokazać, i tylko to.
Bez przypadkowych nóg w rogu zdjęcia, bez gałęzi wyrastających z głowy modelki i bez miliona niepotrzebnych detali, które odciągają uwagę. Czysty, dobrze przemyślany kadr zawsze wygra z chaotycznym zdjęciem pełnym „fotograficznych zasad”.
Trójpodział – rowerek dla początkujących
No dobrze, ale skoro to takie proste, to po co te wszystkie foto-zasady, którymi rzekomo powinniśmy się kierować?
Otóż, moim zdaniem trójpodział to taki fotograficzny rowerek z bocznymi kółkami. Pomaga, kiedy jeszcze nie mamy wyczucia kompozycji i nie wiemy, jak poukładać elementy w kadrze. Świetnie sprawdza się na początku, ale czy ktoś widział dorosłego człowieka pędzącego na plastikowym rowerku z supermarketu? No właśnie.
Zasady są po to, żeby je łamać – byle z głową
I teraz najważniejsze: fotograficzne zasady są po to, żeby je łamać – ale świadomie i z głową.
To nie jest tak, że im bardziej je ignorujesz, tym lepsze zdjęcia robisz. To działa trochę jak w gotowaniu – najpierw warto znać przepis, zanim zaczniemy eksperymentować z przyprawami. Picasso najpierw perfekcyjnie malował klasyczne portrety, zanim postanowił przestawić oczy na boki głowy i stworzyć kubizm.
Podobnie jest z fotografią. Najpierw uczymy się reguł, żeby potem móc je łamać i robić to celowo – a nie przez przypadek. Bo chaotyczne zdjęcie, które łamie zasady bo tak wyszło, to po prostu bałagan. Ale zdjęcie, które łamie zasady z pełną świadomością, ma moc i wyraz.
Podsumowując: róbcie swoje!
Więc jeśli ktoś Wam kiedyś powie, że „prawdziwy fotograf zawsze stosuje trójpodział”, zapytajcie go, czy Henri Cartier-Bresson czytał ten sam podręcznik, bo jego zdjęcia jakoś nie zawsze się tego trzymają.
Kompozycja to nie święty graal, tylko narzędzie. A najlepsze zdjęcia to te, które po prostu dobrze się ogląda – niezależnie od tego, czy trzymają się zasad, czy nie.
Więc róbcie swoje, eksperymentujcie, łamcie zasady – ale róbcie to mądrze. Bo w fotografii najważniejsza zasada brzmi: jeśli działa, to działa.
Ps. Jest jedną świętość nienaruszalna – obciągnięta stopa tancerki… 😉