Ach, ISO. Ten jeden tajemniczy skrót, który nowicjusze w fotografii mylą z czymś na miarę magicznego zaklęcia. „Podnieś ISO, a twoje zdjęcia będą jaśniejsze!” – brzmi znajomo? Tak, to rada, którą znajdziesz na każdym forum fotograficznym, ale nie oszukujmy się: podniesienie ISO to jak wzięcie kredytu we frankach. Na początku wygląda fajnie, a potem… no cóż, zostajesz z szumami większymi niż te, które generuje twoja pralka przy wirowaniu.

Co to jest ISO?

W praktyce ISO to miara wrażliwości twojego aparatu na światło. Im wyższa wartość ISO, tym jaśniejsze zdjęcie możesz uzyskać. Brzmi jak świetna opcja, prawda? Ale jak to w życiu bywa – za wszystko trzeba płacić. A cena za podkręcenie ISO to szumy. Takie małe, irytujące plamki, które sprawiają, że twoje zdjęcie wygląda jak zrobione kalkulatorem.

Jak używać ISO, żeby nie wyglądać jak amator?

  1. Zacznij od niskiego ISO.
    Serio. ISO 100 lub 200 to twoi najlepsi przyjaciele. Dlaczego? Bo zdjęcia będą czyste i wyraźne.
  2. Podnoś ISO tylko wtedy, kiedy musisz.
    Okej, zdarza się, że światło jest jak budżet na kulturę – prawie nie istnieje. W takich momentach możesz podnieść ISO, ale z głową. Nie rzucaj się od razu na 8000, chyba że lubisz estetykę kamer przemysłowych z lat 90.
  3. Sprawdź granice swojego aparatu.
    Każdy aparat ma swój moment, kiedy ISO przestaje być przydatne, a zaczyna działać jak klątwa. Zrób test – zrób zdjęcia na różnych poziomach ISO i sprawdź, kiedy zaczyna się cyfrowa katastrofa.
  4. Nie wierz w cuda.
    Tak, producenci aparatów lubią się chwalić, że ich model ma ISO 102400. Prawda jest taka, że przy tej wartości zdjęcie wygląda, jakbyś fotografował mgłę wśród ogniska.

    Czy wysokie ISO ma sens?

    Przyznajmy: wysokie ISO nie jest całkowitym złem. Czasem może uratować ci skórę – o ile wiesz, kiedy go użyć. Oto kilka przykładów, kiedy podkręcenie ISO to mniejsze zło:

    1. Gwieździste niebo i astrofotografia.
      Fotografowanie gwiazd wymaga długiego czasu naświetlania, i jednoczesnego podkręcenia ISO. Wysokie wartości, jak 3200 czy 6400, pomogą uchwycić delikatne światło gwiazd, ale pamiętaj: szumy też mogą stać się „gwiazdami” twojego zdjęcia, więc działaj  z rozwagą.
    2. Ciemne muzea i galerie.
      Zakaz używania lampy błyskowej (KTOŚ ICH JESZCZE UŻYWA??)? Oczywiście, bo kto by chciał niszczyć klimat da Vinci LED-em. W takich warunkach wysokie ISO (np. 1600–3200) pozwoli ci uchwycić detale, nie zmieniając muzeum w pole bitwy świetlnej. Szumy? Tak, pewnie będą. Ale przynajmniej będziesz mógł pokazać znajomym zdjęcia zamiast mówić: „Tu, w tej czarnej plamie, była Dama z Łasiczką”.
    3. Koncerty i imprezy nocne.
      Fotografowanie w ciemnym klubie to wyzwanie. Wysokie ISO jest tutaj nieuniknione, jeśli chcesz uchwycić energię sceny i kolorowe światła, a nie tylko sylwetki przypominające duchy. 6400? Czemu nie – byle nie wyglądało to, jakbyś fotografował kalkulatorem w trybie „retro”.
    4. Fotografia sportowa w słabym oświetleniu.
      Wieczorny mecz? Hala sportowa? Wysokie ISO pozwoli zamrozić akcję, kiedy przysłona i czas naświetlania nie wystarczają. Lepiej mieć trochę szumu niż rozmazany chaos.

Wysokie ISO – nie taki diabeł straszny

Tutaj ważna uwaga, której wielu początkujących nie rozumie: dobrze naświetlone zdjęcie o wysokim ISO będzie szumiało mniej niż niedoświetlone zdjęcie o niskim ISO. Jak to możliwe? To proste. Jeśli próbujesz „ratować” ciemne zdjęcie w postprodukcji, podnosząc jasność, szumy i tak się pojawią – a czasem będą wyglądać jeszcze gorzej, bo zostaną uwypuklone przez obróbkę. Podkręcenie ISO w aparacie pozwoli ci uchwycić odpowiednią ekspozycję już na etapie robienia zdjęcia, dzięki czemu unikniesz drastycznego „wyciągania” detali z cieni.

Więc następnym razem, zamiast uparcie trzymać się ISO 100 w ciemnym pomieszczeniu, pomyśl o tym, ile pracy zaoszczędzisz sobie (i swojemu komputerowi) przy edycji. Szumy przy wysokim ISO w dobrze naświetlonym kadrze mogą być subtelne, a niedoświetlony obraz to prawdziwa katastrofa wizualna.

Podsumowanie: ISO to narzędzie, nie ratunek

Jeśli myślisz, że ISO rozwiąże wszystkie twoje problemy ze zdjęciami, to mam złą wiadomość: potrzebujesz więcej niż jednego magicznego guzika. ISO jest jak szybka przekąska – dobra w nagłych wypadkach, ale na dłuższą metę może zepsuć cały posiłek.

Więc następnym razem, zanim podkręcisz ISO, zastanów się: czy naprawdę musisz to zrobić? A może lepiej poszukać statywu, otworzyć przysłonę albo – niech to będzie szok –jakoś inaczej doświetlić zdjęcie?

I pamiętaj: światło to twój przyjaciel. ISO to tylko znajomy, który wpada na imprezę, wypija całe wino i zostawia bałagan.

Dama z łasiczką zrobiona na ISO 20 000 😉

Wiki w deszczu – ISO 1000 🙂